| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jerzy Brzęczek nie uratował Wisły Kraków przed pierwszą od ponad ćwierćwiecza degradacją z PKO Ekstraklasy. Spadek przypieczętowała niedzielna porażka 2:4 z Radomiakiem. Były selekcjoner rozważa dalszą pracę przy Reymonta, choć jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania.
Pierwsza praca Brzęczka po zwolnieniu z funkcji trenera reprezentacji Polski nie przyniosła oczekiwanych skutków. Pod jego wodzą Wisła wygrała zaledwie jeden z 13 meczów, notując średnią punktową poniżej jednego oczka (0,77). Umowa z byłym selekcjonerem kończy się w czerwcu. W najbliższych dniach powinny zapaść decyzje, czy kontrakt zostanie przedłużony.
– Biorę odpowiedzialność za wyniki sportowe, pomimo że był to ciężki czas. Na pewno odpowiedzialność spadnie i na moją głowę. To jeszcze za szybko i zbyt emocjonalny moment, aby mówić o mojej przyszłości w Wiśle. Będziemy rozmawiać. Nie wykluczam, że zostanę na następny sezon. Musimy jednak zachować trochę chłodnej głowy – powiedział po meczu z Radomiakiem Brzęczek.
Trener krakowian był bardzo rozczarowany przebiegiem niedzielnego spotkania. – Jeżeli w tak ważnym meczu prowadzimy 2:0, kontrolujemy spotkanie, a przegrywamy 2:4, ciężko to na gorąco wytłumaczyć. Po stracie bramki kontaktowej oddaliśmy zupełnie kontrolę nad spotkaniem. Zabrakło na boisku kogoś, kto w tym trudnym momencie potrafiłby podyrygować zespołem i wziąć na siebie odpowiedzialność. Dla mnie jest niesamowite, co się dzisiaj wydarzyło. Z drugiej strony to było podsumowanie całego naszego sezonu – zaznaczył Brzęczek.
Wisła Kraków zakończy rozgrywki na 16. lub 17. miejscu w PKO Ekstraklasie. Biała Gwiazda opuści szeregi najwyższej ligi po raz pierwszy od 26 lat. W tym okresie Wisła zdobyła osiem tytułów mistrza Polski.